Czego szukasz...?

główne menu

BTemplates.com

wtorek, 13 marca 2018

Jak zmiana diety wpłynęła na moją depresję? Dieta roślinna. Dieta RAW.

Boże mój Boże... widzisz i nie grzmisz...
Ale może właśnie grzmisz?



Gapię się w ścianę.
Nie mam siły wstać.
Leżę w łóżku od kilku tygodni.
Mija kolejny tydzień.
Nie uśmiecham się.
Zapomniałam jak to jest się śmiać.
Nie wychodzę.
Z nikim nie rozmawiam.
Właściwie mogłabym się cały czas wkurzać.
Wszystko mnie drażni.
I przecież nikt mnie nie rozumie.
Czuję się samotna.
Taka sama...
Zagubiona.
Niechciana.

Niekochana.
Wszystko kim jestem, nie ma znaczenia.
Nie ma sensu nic, co robię.
Wszystko, czego się podejmuję, kończy się jeszcze zanim się zaczęło.
Dlaczego tylko ja mam tak beznadziejne życie?
Nie chcę...
Nie chcę już tu być.






Niedawno w filmiku powiedziałam, że czasem trzeba spać na samo dno, tylko po to żeby się od niego odbić... i czasem trzeba cofnąć się 10 kroków do tyłu, tylko po to żeby następnie ruszyć 30 do przodu.

I właśnie o tym będzie dzisiejszy post.





Na pewno zauważyłaś (jeśli czytasz mojego bloga od jakiegoś czasu), że mam takie "zrywy" do działania. Od czasu do czasu jest jakiś taki "przełom", jakaś zmiana, która powoduje, że znowu mi się chce. Jakiś nowy etap, krok, czy decyzja, którą podejmuję- i mam nadzieję, że tym razem to jest "ta" droga, którą powinnam podążać i która zmieni i odmieni moje życie...
Ile już było takich zrywów...?
Chyba sporo... i niestety często kończyły się... porażką, albo zatraceniem w tym wszystkim siebie- tak, to leprze ujęcie tej sytuacji.

Taki mam charakter, albo taka po prostu jest moja droga.

W każdym razie, wiem, że dokładnie KAŻDY z tych moich zrywów był mi potrzebny do czegoś i czegoś mnie nauczył. Dokładnie każdy był moją ogromną lekcją i nieocenionym doświadczeniem, którego za nic bym nie zmieniła. Choć, niejednokrotnie okazywał się w jakiś sposób krzywdzący, czy dla mnie nieodpowiedni. 
Dlaczego?
Często był podejmowany z niewłaściwych pobudek.
Często nie był MÓJ, ale czyjś..., zdeterminowany przez emocje, poczucie powinności, albo zmuszanie, naśladowanie, zazdrość, kompleksy...




Mój blog, mój kanał na YouTube, Instagram, strona na Facebooku, to moja droga- długa, pogmatwana i z ogromną ilością pagórków, wzgórzy i dolin. Droga, którą możesz obserwować..., którą dzielę się z Tobą po to, żebyś uczyła się na moich błędach (całym morzu błędów). I choć wiem, że takie dzielenie zawsze będzie stawiało mnie w jakiś sposób w pozycji osoby "przegranej"( bo czegokolwiek bym nie zrobiła, to zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie mnie oceniał i komu moja decyzja na dany moment nie będzie odpowiadała), to chcę być była częścią mojej podróży, bo tylko w  ten sposób, jestem w stanie Ci pomóc, jeśli takiej pomocy potrzebujesz.





Czy coś się znów zmieniło?
- Bardzo.

Kiedyś powiedziałam, że im bardziej rozwijam się duchowo, tym więcej odpowiedzi otrzymuję. Im bardziej ufam swojej podświadomości, nieskończonej inteligencji, Bogu (nazywaj jak chcesz), tym większej pewności nabywam odnośnie tego wszystkiego, co się dzieje, całej mojej podróży i ODPOWIEDZI.

Szukałam odpowiedzi od wielu lat. Moja dietetyczna "przygoda" trwa już 7 lat. 
Przetestowałam każdą dietę. Znam "zasady", teorie i "zalety" właściwie każdej. Wracałam, testowałam, zmieniałam, drążyłam, czytałam, doświadczałam... wszystko trwało w nieskończoność. 
ALE CAŁY CZAS WIERZYŁAM, ŻE ODPOWIEDŹ ISTNIEJE, choć przez wiele lat nie potrafiłam jej znaleźć.
Chudłam, tyłam, mieszałam sobie w głowie, mieszałam w swoich poglądach, emocjach, uczuciach. Wierzyłam różnym ludziom, analizowałam różne rzeczy i przez długi, długi czas ignorowałam swoją podświadomość.



Gdzie jest odpowiedź?
Pytałam siebie w nieskończoność.
I w nieskończoność ignorowałam odpowiedzi, które dostawałam.
Czasem jest dostrzegałam, czasem słyszałam... ale przez STRACH, przestawałam w nie wierzyć i nie wiedziałam dlaczego czuję jedno, robię drugie... a potem już sama nie wiedziałam co czuję i czy sama sobie nie mieszam za bardzo.


Doszłam pewnego dnia do momentu, kiedy stwierdziłam, że:

 "Z dietą jest jak z religią.
 Jeśli we wszystkich religiach świata chodzi o miłość, to o co chodzi we wszystkich dietach...?
- o zdrowie.

Co jest zdrowe?
Co jest dla mnie dobre?
Jaka jest odpowiedź na moje pytanie?"



Zadałam pytanie.


A kilka dni później otrzymałam odpowiedź.


Ale tym razem z ogromną wiarą i ufnością na jej otrzymanie...


Skoro już długi czas temu zrozumiałam o co chodzi we wszystkich religiach, życiu..., skoro przestałam wierzyć w jedną konkretną religię, a zrozumiałam, że życie jest miłością- i nic poza nią nie istnieje... to zrozumiałam, że powinnam też przestać wierzyć w jedną konkretną dietę.

I to było magiczne.


Zaufałam sobie.
Zaufałam swojej intuicji.
Zaufałam swojej podświadomości.
Zaufałam Bogu.





"Twoja łaska przelewa się w najgłębszych wodach.
Twoja władcza ręka będzie moim przewodnikiem
gdzie stopy mogłyby zawieść i otoczy mnie strach.
Nigdy nie zawiodłeś i nie zaczniesz zawodzić.

Wezwę Twoje imię
trzymając oczy ponad falami
gdy ocean się podniesie.
Moja dusza spocznie w Twoim uścisku,
gdyż jestem twoja, a Ty jesteś mój.

Duchu prowadź mnie, gdzie moje zaufanie jest bezgraniczne.
Pozwól mi spacerować ponad wodami, 
gdziekolwiek mnie przywołasz.
Zabierz mnie dalej niż moje stopy mogłyby zajść
i moja wiara stanie się silniejsza
w obecności mojego zbawcy."
                              ~ Hillsong "Oceans"






Na prawdę czułam, że wpadam w depresję... albo już w niej trwałam.
Płakałam.
Gapiłam się w ścianę.
Nie miałam ochoty na nic...
Żyłam w takim wiecznym smutku, rozpaczy i beznadziei.
Zachorowałam.
Okropna grypa, przeziębienie.
Spałam przez tydzień- bez przerwy...
Nawet nie wiedziałam, że tak się da.

A potem zrozumiałam, że to był kolejny znak od życia
HAAALOOOO! OLAAAA! OPAMIĘTAJ SIĘ! 



A potem intuicyjnie odrzuciłam (znowu) całe mięso, nabiał, jajka w sumie wróciłam do diety roślinnej.
Ale tym razem chciało mi się owców! Marchewek! Buraków! Bananów! Jabłek!
I wszystkiego, co surowe.

Ale przecież hipoglikemia...
Ale cukier prosty...
Ale cukier!
Ale węglowodany...
Ale białko...


I cały czas gdzieś z tyłu głowy słowa z "Rozmów z Bogiem":
"Myślą, że będą zdrowi, a odżywiają się tłuszczem i padliną"


I cały czas nowe informacje, które cały czas pchały w tę roślinną stronę...

Bałam się.
Nieustannie.
I to jak!

A potem zrozumiałam, że nie ma czego.
Wyzdrowiałam.
I miałam ochotę się śmiać...
Cały czas ją mam!
I tańczyć!
I rozmawiać!
I spotykać się z ludźmi...!





Cały czas wierzyłam, że odnajdę odpowiedź.
I dalej w to wierzę.
Czy surowa dieta to moja odpowiedź?
Nie mam pojęcia.
Ale głęboko wierzę, że właśnie tak jest.


"Zaufałam Panu i już. 
Niczego nie muszę się lękać.
Zaufałam Panu i już.
Niczego nie muszę się trwożyć.
Wierzę mu, bo On ma moc.

Błogosławię w moim sercu Go.
Wierzę mu, bo On ma właśnie taka moc."



Cieszę się, że jesteś tutaj razem ze mną w mojej przygodzie.

3 komentarze:

  1. Czesc. Na wstepie zaznacze, ze sledzilam Cie od dluzszego czasu, kiedy mega promowalas diete roslinna, bo sama na niej jestem. Potem zaczelas ja bardzo negowac, bo zniszczyla Ci cere, bo nagle sie okazalo, ze przeszlas na nia pod publiczke, itd. Ok, czlowiek w zyciu wiele razy zmienia zdanie, bo praktycznie cale zycie poszukujemy siebie i tego, co nas uszczesliwia. Niestety, nie wiem czy sama jestes to w stanie zauwazyc, ale Twoje zmiany przekonan, zmiany diet, zmiany pogladow - np. film dotyczacy silowni... przepraszam, ale sama zalozylas drugie konto instagramowe poswiecone motywacji do cwiczen, itd., a w tym filmie negujesz cwiczenie na silowni, jakby to bylo cos zlego, bo teraz Twoim zdaniem bieganie i chodzenie jest lepsze... serio? Chodze na silownie od 10 miesiecy, robie to dla siebie, nie zwracam uwagi na to, czy ktos sie na mnie patrzy czy nie, ale ide tam, bo daje mi to radosc i szczerze ani razu nie widzialam dziewczyn wypinajacych tylki do zdjec, wystarczy sie skupic na sobie. Sama publikowalas wpisy z przykladowymi treningami i zdjecia na Instagramie z napietymi bickami, tak dla przypomnienia - sa juz niepokajace i bardzo malo wiarygodne. Nagle wracasz do diety, ktora tak bardzo Ci zaszkodzila i nie byla dla Ciebie? Moim zdaniem za bardzo chcesz sprowadzic swoje szczescie do sposobu odzywiania, ktory stosujesz w danym momencie. Zycie to nie tylko jedzenie. Nie miej za zle ludziom, ktorzy Cie obserwuja, ze nie nadazaja za Twoimi zmianami, bo fundujesz niezl rollercoaster. Zycze Ci, zebys w koncu znalazla swoje miejsce, bo to co robisz wydaje sie byc poszukiwaniem na sile swojego miejsca, swoich pogladow, dopasowania sie do kogos - chociaz zawsze zapewniasz, ze chcesz byc jednak anty, bo przeciez lubilas silownie, ale skoro teraz wszyscy na nia chodza, to Ty nie chcesz, ale z drugiej strony nie wmowisz mi, ze tak duze podobienstwo do kanalu Nowa Sila jest przypadkowe... bo nie da sie tego nie zauwazyc. Szkoda troche, ze chcialabys pogadankami i wpisami wyleczyc myslenie innych, ale chyba sama jestes nadal zagubiona. Zycze Ci zatem, zebys w koncu znalazla swoje miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Mam wrażenie, ze Ola na sile chciałaby być jakimś internetowym guru i chwyta się wszystkiego, żeby to osiągnąć.

      Usuń
    2. Nigdzie nie powiedziałam, że chodzenie na siłownie jest czymś złym. Nigdzie nie powiedziałam, że chodziłam na siłownie "pod publiczkę". Chodziłam, bo wtedy to lubiłam- uwielbiałam. Teraz przestałam.
      Powiedziałam- rób to, co sprawia Ci przyjemność.

      Nie mam zamiaru być żadnym internetowym guru xd Gdybym chciała, obrałabym zupełnie inną drogę, by to osiągnąć ;D

      A to porównanie do kanału nowa siła? Serio? Ale że niby co? Bo ja myślę nad tym i serio nie wiem... że szejk? Czy co?

      Pozdrawiam i życzę duużo miłości ;)

      Usuń