Czego szukasz...?

główne menu

BTemplates.com

środa, 31 maja 2017

W poszukiwaniu szczęścia



Pewnie już nie raz i nie dwa słyszałaś, że "szczęście jest wyborem". Przecież wszędzie o tym trąbią i nam to wmawiają. I niby wszyscy o tym wiemy, ale w sumie to nie do końca o tym szczęściu zadecydować potrafimy... Bo niby jesteśmy szczęśliwe, ale ciagle nie do końca, bo niby  decydujemy ale w sumie to ciągle się tak nie czujemy...









Przez lata marzyłam o szczęściu. Tak, marzyłam. Zawsze kiedy ktoś pytał mnie jakie jest moje największe marzenie, odpowiadałam: "szczęście". Bardzo tego pragnęłam i ciagle szukałam. Wierzyłam, że jeśli osiągnę określone rzeczy, jeśli dokonam pewnych "niemożliwych" spraw, jeśli w końcu stanę się "taką" osobą, stanę się szczęśliwa. Tak o, bo osiągnęłam coś, na czym mi zależy od dłuższego czasu. 

Szczerze mówiąc zawsze kiedy ktoś mówił mi, że jest szczęśliwy, bardzo mu zazdrościłam. Ja sama nie potrafiłam taka być. I choć przez lata ciągle koncentrowałam się na tym, żeby to szczęście wybierać, bo przecież wszyscy tak o tym mówili, ja wcale się taka nie czułam. Chociaż ciągle sobie to wmawiają i bardzo chciałam wierzyć, że taka jestem, ciagle uwierzyć nie potrafiłam.

Z jednej strony mówiłam, źe jest dobrze, że ze wszystkim sobie poradziłam, tryskał optymizmem i radością, a z drugiej właściwie wszystko mi  przeszkadzało...





Czułam się ciagle "nie dość dobra", ciągle za gruba, wiecznie za mało wysportowana, za małe mięśnie, za dużo tłuszczu, za mało znajomych, za dużo spraw na głowie. Do tego wszystkiego byłam wtedy tez w nienajlepszym środowisku, gdzie wszyscy wokoło też wydawali się smutni i przygnębieni, wiec miałam świetne pole do popisu w swojej grze.
Właściwie nie miałam wtedy żadnych znajomych, o przyjaciołach już nie wspominając. Wszystko było absolutnie do bani, choć z perspektywy kogoś, kto patrzył na mnie z boku, pewnie wydawałam się najszczęśliwszą osobą na świecie...

Zobaczcie jak w dzisiejszym świecie można pięknie grać. I to z jaką łatwością! To jest wręcz przerażające, jakie maski ludzie potrafią zakładać, żeby tylko być kimś "fajnym" w oczach innych... a w sumie może w swoich najbardziej?

To był taki czas, w którym sama siebie przekonywałam na siłę, że jestem szczęśliwa, no bo przecież musze być! Nie może być tak, żebym nie była...
I choć patrząc na to dzisiaj wiem, że byłam wtedy w czarnej dziurze, pochłonięta przez zaburzenia odżywiania w każdy możliwy sposób, pochłonięta przez zaburzenia osobowości i rożne problemy, wtedy zmuszałam samą siebie do bycia super szczęśliwą!

Paradoks. Absolutny.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że uwielbiałam rozmyślać nad tym wszystkim. Stawiałam siebie w pozycji ofiary. Użalam się nad sobą i uważałam, że jestem teraz taka super, super, super silna i że w ogóle już nic mnie nie złamie, bo przecież ja niosę ten krzyż! Muszę cierpieć, bo... tak, bo jestem męczennicą.
I byłam nią. W każdy sposób.


Bo wiesz jak to jest, jesteśmy wszystkim tym, o czym myślimy. To nie są tylko puste słowa. Ja, ciągle myśląc o tym jaka jestem smutna i pokrzywdzona, faktycznie taka byłam. Przez lata. Dawałam siebie krzywdzić innym ludziom. Pozwalam na to. Krzywdziłam sama siebie i ciągle mi się wydawało, że tak musi być, że Bóg tak chce, bo mnie wybrał...

I wiesz co? Dzisiaj wiem, że to największe kłamstwo jakie pozwoliłam sobie wmówić. A najlepsze, że sama je sobie wmówiłam.



Zmiana życia, uzdrowienie, oświeceni nie przychodzi samo z siebie. Tutaj naprawdę trzeba o tym zadecydować. Ale nie chodzi o ślepe powtarzanie głupich zdań. Taka zmiana wymaga ogromnej świadomości, spokoju i... odpuszczenia.
Tak, odpuszczenie tutaj jest najważniejsze. Bo właśnie ono jest w tym wszystkim najtrudniejsze...

Musiałam dać sobie czas i cierpliwość do samej siebie i wszystkiego co się wydarzyło.
Takie odpuszczenie, to też wybaczenie samej sobie. Dopiero wtedy uzdrowienie jest możliwe.


Dzisiaj mogę powiedzieć, że spełniło się moje marzenie. Głęboko, z pełno serca. Dzisiaj z pełna świadomością i z całej istoty, którą jestem, jestem szczęśliwa.
Tak po prostu.






I nie potrzebuję już żadnych celebracji mojego cierpienia. Nie potrzebuję już stawiać siebie w pozycji męczennicy i tej, która "niesie krzyż". Nie chce cierpieć. Nie chce się użalać. Chcę być szczęśliwa i tylko o tych dobrych i szczęśliwych rzeczach myślę.
Dzięki temu jestem.
Tobie życzę tego samego.








A tutaj film na YouTube w tym samym temacie ;)
Serdecznie zapraszam do posłuchania ;)








Z ogromną miłością Cię pozdrawiam.
Tulę ❤️
Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz