Czego szukasz...?

główne menu

BTemplates.com

środa, 23 sierpnia 2017

Dlaczego jem produkty odzwierzęce- czyli wszystko w temacie i koniec tego tematu.

Nie chciałam wcale poruszać tego tematu. No bo po co? Po co znowu się narażać na hejty i tak dalej...
Jednak doszłam do wniosku, że może być tak, że nie tylko ja miałam tak jak miałam i może znajdzie się ktoś, komu taki post pomoże.
Jednak jeśli jesteś weganem, czy weganką, która świetnie czuje się na swoim stylu życia, jesteś szczęśliwa i dobrze Ci, to nie czytaj tego postu, bo tylko stracisz czas.

To post dla osób, które nie czują się najlepiej na diecie roślinnej i które nie ogarniają o co chodzi... i czy wgl ktoś tak ma? No bo przecież wszyscy mówią, że im się zdrowie poprawiło, samopoczucie, schudły i wszystko jest idealne.

Czy aby na pewno wszyscy?




Więc zacznij najlepiej najpierw od tego. Będziesz wiedzieć o czym mowa ;)



Okej, a teraz spróbujmy zebrać wszystko do kupy i zakończmy ten temat.



W sumie to nawet nie wiem od czego mogę zacząć ten post...
Byłam na diecie wegańskiej dwa razy- w tym drugi raz trwał dosłownie chwilę, więc nawet nie mówię o tym głośno.
Pierwszy raz przeszłam w momencie w którym miałam duże zaburzenia odżywiania, mocno ograniczałam kcal i byłam niezdrową relację z jedzeniem.
Znalazłam wtedy filmik, który bardzo mocno wpłynął wtedy na moją psychikę i przeszłam na weganizm z powodów etycznych- bo cały czas miałam obrazy z filmu w głowie.



I na początku niby było spoko, bo rzuciłam się na węgle i jadłam i jadłam... i ciągle byłam głodna i ciągle i ciągle.. i myślałam wtedy, że mój organizm się domaga, bo byłam po diecie bardzo nisko kalorycznej. I poniekąd pewnie była to prawda.
Jednak ten wieczny głód trwał praktycznie przez cały czas mojej roślinożerności.




Oczywiście jako osoba zafiksowana wtedy na punkcie swojej sylwetki i swojego wyglądu, miała wtedy też ogromną nadzieję na schudnięcie. I co? I pstro!
Nie schudłam wcalusio, wcalusio... Powiem więcej ;) przytyłam, napuchłam wręcz. 
Przytyłam doooobreeeee kilka (kilka...) kilogramów, moje ciało nabrało wodę i ogólnie nieciekawie wyglądało.
Zapytasz pewnie teraz "No i co ty się nie zorientowałaś? Nie widziałaś co się dzieje? Nie widziałaś, że tyjesz?"
No w sumie to nie widziałam. Albo nie chciałam widzieć.... Tak bardzo wierzyłam, że to jest dla mnie, tak bardzo wierzyłam, ze to jest dobre i najlepsze dla człowieka, że trwałam w tej wierze i miałam nadzieję, że to się wszystko samo ogranie i ustabilizuje...
I nawet założyłam kanał na YouTube na ten temat.


Następną sprawą jest moja cera.
Już po kilku tygodniach zauważyłam na mojej cerze duże zmiany trądzikowe. 
Następnie tylko się to pogorszyło. Szczególnie w okresie, którym próbowałam jeść tzw dietę wysokowęglowodanową z bardzo wysoką ilością tłuszczy. Miałam bowiem wtedy na twarzy kaszkę, która była dosłownie (serio, wyglądałam jakbym sobie kasze jaglaną rozsypała na całej twarzy, CAŁEJ) wszędzie. Ludzie mi się pytali co mi się stało.


Wieczny głód.
Ciągle byłam głodna. I nie, nie jadłam za mało, jadłam za dużo. I tak, jadłam tłuszcz. Wtedy też byłam głodna all the time. 
Chmmm.... tak, masz rację to może być powód mojego przytycia ;)


Złość, niepokój, rozdrażnienie, bark motywacji...
I tak z osoby, której zawsze pytano "Ola, jak ty to robisz, że ty masz tyle energii, że chodzisz na te swoje treningi, że jesteś wiecznie uśmiechnięta?" stałam się osobą wiecznie smutną, ociężałą i nic mi się nie chciało.
Na to też miała wpływ inna sprawa, ale to nie ten temat.


Wahania insuliny
Ogromna hipoglikemia po posiłkach- uczucie senności, tzw mgła mózgowa, a wręcz zaburzenia ze wzrokiem, od razu złe samopoczucie, zaburzenia pamięci i koordynacji.





Chyba tyle ;)
Jak coś mi się przypomni to dopiszę.


 A teraz co się stało po zrezygnowaniu z diety roślinnej?
W sumie to się wszystko naprawiło. 
Dlaczego?


Na ten temat pisałam w poście podanym powyżej.
Ale największy wpływ prawdopodobnie ma tutaj typ metaboliczny- czyli indywidualne, dziedziczne cechy organizmu do trawienia i przyswajania związków odżywczych z  produktów.
Z moich obserwacji i rozmów z różnymi ludźmi wynika, że właściwie chyba napewno tak jest.


Jeśli chodzi o podejście do tematu i ogólnie tematy związane z jedzeniem i dietą, to trafiłam też niedawno na fajny kanał i Iwonę Wierzbicką, czyli kobietę z ogromną wiedzą, która również ma kanał na YouTube. Obczajcie sobie, jeśli macie ochotę ;)



I teraz na koniec jeszcze pewnie masz w głowie pytanie dlaczego ja wróciłam do takiej diety drugi raz, skoro miałam takie różne rzeczy? Bo miałam  nadzieję, że to ja coś robię źle, a tak na prawdę jest to dla mnie dobre.
Ale tak nie było. Drugi raz- dokładnie takie same skutki.

Taki organizm, nic nie zrobię.





Ale nie myśl proszę, że żałuję, że próbowałam kiedykolwiek diety roślinnej, bo absolutnie tak nie jest. Jestem wdzięczna.

Bo dieta roślinna nie miała u mnie tylko samych negatywnych skutków, ale pozytywne również.
Pomogła mi bowiem przywrócić taką równowagę psychiczną dotyczącą jedzenia węglowodanów i ogólnie pomogła przestać bać się jedzenia. Był to potrzebny punkt w mojej dietetycznej ścieżce edukacyjnej.
Poznałam nowe smaki, odkryłam nowe dania i połączenia. Poza tym zrozumiałam na czym polega dieta wegetariańska, której niegdyś wcale nie rozumiałam.
I jak napisałam w poprzednim poście na ten temat- teraz rozumiem, ale wiem, że to po prostu nie jest dla mnie.

Okej, myślę, że to tyle w tym temacie ;)


Nie mówię, że dieta roślinna jest zła. Nie mówię, że zawsze będzie miała taki wpływ na człowieka. Nie mówię też, że ludzie nie powinni jej stosować.
Mówię natomiast, że nie jest to dieta z typem metabolicznym C, lub B ukierunkowanym na C. 
Mówię też, że nie jest to dieta dla osób, które źle czują się po węglowodanach i które najlepiej funkcjonują po dużej ilości białka i tłuszczu.
I mówię, że nie jest to dieta dla wszystkich.

Dokładnie każdy z nas ma inny organizm. Dokładnie każdy z nas potrzebuje innej diety, która to dieta powinna być szyta na miarę i dopasowana do konkretnej osoby. 
Takie jest moje zdanie, które wynika z ogromnej drogi w zakresie różnych diet, wiedzy dietetycznej popartej książkami, obserwacjami, czy studiami.

Myślę, że to wszystko.
I myślę, że to ostatni post w tej tematyce.


Pozdrawiam Was ciepło i do usłyszenia niebawem ;)


3 komentarze:

  1. wspieram Cię z całego serca w dążeniach, bo wiem czym jest poszukiwanie dobrej diety!
    Czy przedstawisz przykładowy foodbook? Bardzo na to liczę)
    Nie przejmuj się hejtami, bo one zawsze się pojawiają i są niewarte uwagi!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest dobrze, jest idealnie, zdrowo i "mojo" hahaha
      Myślę, że pojawią się foodbooki, albo foodbooki tematyczne.
      Na pewno będą przepisy ;)
      I będzie FIT haha <3
      pozdrawiam ciepło ;)

      Usuń
  2. Po trzech pięknych latach vege właśnie dopadł mnie etap wszechobecnych pryszczy. Naprowadziłaś mnie na tematy, jakie ostatnio zmieniłam, czyli już wiem, co powinnam sprawdzić. Bardzo dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń