Czego szukasz...?

główne menu

BTemplates.com

piątek, 15 września 2017

Jak sport uratował moje życie?

O miłości, która trwa pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu.

Kocham go, choć wiele razy słyszałam, że już dawno powinnam odpuścić.
Kocham go, choć nie raz przyprawił mnie o brak tchu mi miałam wrażenie, że umieram.
I choć wiele razy miałam już tak serdecznie dość, że miałam ochotę rzucić to wszystko w cholerę- zawsze do niego wracam.
Kocham.
Całym sercem...






Śmiało mogę powiedzieć, że gdyby nie sport, to prawdopodobnie nie było by mnie tutaj dzisiaj.
Serio.


Sport to nie jest tylko walka ze swoim ciałem i kilogramami. 
Sport to również nie jest tylko zdobywanie medali i bycie zawsze najlepszym i lepszym od wszystkich.
Sport to znacznie, znacznie więcej.






Kiedy byłam młodsza- za czasów przedszkola, podstawówki, absolutnie nienawidziłam sportu.
Nienawidziłam wszystkich gier, w które musieliśmy grać na w-fie. 
Nienawidziłam i robiłam wszystko, żeby tylko nie ćwiczyć...
I w sumie nic dziwnego, bo nie byłam w tym dobra.

Pewnego dnia nawet na jednych zajęciach tak się przewróciłam, że stłukłam całą nogę i przez miesiąc leżałam w łóżku.
Przynajmniej nie musiałam chodzić na wf ;p

W sumie powiem Ci szczerze, że całe życie nienawidzę wf.
Teraz też.

Zawsze robię co tylko mogę, żeby tylko na niego nie chodzić.
W sumie to trochę paradoksalne.
Bo poza szkołą- absolutny freak sportowy ;p

Kiedy zaczynałam ćwiczyć, najpierw było bieganie- za czasów gimnazjum.
Potem doszły treningi z Ewą Chodakowską.
Z biegiem czasu też siłownia.
I tak się już kręci od jakichś 6-7 lat.

I w ciągu tych lat działo się dużo różnych rzeczy. Schudłam, przeszłam przez anoreksję, złamane serce, śmierć bliskiej osoby, różnego rodzaju zaburzenia (odżywiania i takie związane z samooceną, egzystencją). Gdzieś po drodze była też depresja i problemy w domu.

Wszystko przyczyniało się do ogromnego stresu, który trzeba było gdzieś wyładowywać.
Wszystko dawało ogromne poczucie samotności i beznadziejności, z którą musiałam radzić sobie sama.
I to poczucie wiecznego strachu, które zabijało.


Sport towarzyszył mi w życiu cały czas. Bez względu na to, co się działo, zawsze w mój dzień był wpisany trening. 
Trening który nauczył mnie wytrwałości, walki i nie poddawania się- w żadnej sytuacji.
Nauczył mnie pokonywać przeciwności i nigdy nie tracić nadziei.
Ukształtował mój charakter i pewność siebie.

Nauczył mnie, że mogę unieść wszystko.
Nauczył, że wszystko jest po coś i na coś.
I, że wszystko ma jakiś sens.


Pokonując swoje słabości na treningu, przekraczając swoje granice w kolejnym powtórzeniu ćwiczenia, przekładam to na moje życie prywatne. I zawsze stawiam sobie kolejne cele, poprzeczki i wyzwania. Bez względu na to co było, co mi wyszło, a co nie.
Zawsze jest następna szansa.
Zawsze jest kolejna próba.
Zawsze jest następny trening.


To nie jest tylko dźwiganie żelastwa na siłowni. To siła fizyczna, która ma ogromne odzwierciedlenie w sile psychicznej.
Nie przez przypadek ludzie, którzy zaczynają ćwiczyć, zmieniają się też wewnętrznie.


Kocham całym sercem.
Chociaż czasem mam dość i chociaż czasem brakuje mi motywacji.
Kocham pomimo wszystko.
I jestem wdzięczna.



Na maksa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz