Czego szukasz...?

główne menu

BTemplates.com

sobota, 9 września 2017

Nienawidzisz swojego życia?

Czasem absolutnie nienawidzę swojego życia.
To jest taki moment, w którym wali się wszystko.
Znowu.
Milionowy raz.
Moment, w którym pomimo ogromnych starań znowu nie wychodzi i znowu jest "chujowo".
Bezsilność.

Absolutna bezsilność.
Nic, tylko płacz w poduszkę.



Mam już taką naturę, że na wszystko reaguję bardzo emocjonalnie.
Nie wiem czy to taka kobieca natura, czy wyłącznie moja, ale tak mam.
Zawsze jest we mnie obecne morze różnych uczuć i emocji...
EMOCJA- czyli coś, czym można bardzo łatwo manipulować. I wielu ludzi potrafi to wykorzystywać.

Czasem mam wrażenie, że moje życie to jedna wielka szkoła przetrwania. Taki niekończący się tor przeszkód...

Ktoś kiedyś powiedział, że
"jeśli jest ciężko, to znaczy, że idzie się w dobrą stronę"
i, że

  "jeśli idzie się na szczyt, to musi być ciężko"

I czasem mam wrażenie, że w takim razie moje życie to jakaś droga na Mount Everest.
Spoko.
Mount Everest jest fajny, tylko żebym sobie po drodze nie odmroziła palców... a nie, sory, już to zrobiłam...


To jest takie poczucie rozgoryczenia.
Taki ogromny żal, ból i rozczarowanie.
No bo ileż można?
Jak długo?
Ile razy?

Wciąż.
Non stop.
Po raz milionowy.

I dalej bez skutku...
Albo znowu jakaś ściana- i wielki guz na środku głowy.

I bum.
Znowu roztrzaskanie.
Z wielkim hukiem i morzem rozpaczy.


I co? 
Znowu trzeba się podnieść.
Znowu trzeba zapylać.
Bo przecież się nie poddam.
Już nie.
Nie po tym wszystkim.


Życie, które uwielbia dawać ogromne kopniaki w tyłek.
"Ja nie wiem Ola dlaczego Tobie wszystko przychodzi tak ciężko, tak trudno."

No, ja też nie wiem.
Ale skoro ludzie w okół mnie też to zauważają, to znaczy, że coś w tym musi być. To nie może być tylko moja fanaberia, czy użalanie.

Podobno "każdy z nas dostaje tyle, ile jest w stanie unieść."
To chyba powinnam przestać chodzić na siłownię...

Ale oczywiście tego nie zrobię.
Nie odpuszczę.
Nie przestanę.
Moja rozpacz, ból za każdym razem trwają coraz krócej.
Mniej.
Łatwiej.

Płacz ma siłę oczyszczającą.
Kiedyś nie płakałam- przez kilka dobrych lat.
No bo po co?
Po co pokazywać słabość...?
Dzisiaj wiem, że to nie jest pokazywanie słabości, a wręcz przeciwnie.
W moich oczach, tylko ludzie silni potrafią płakać- publicznie, przyznać się do tego.
Czasem każdy czuje się bezsilny.
Czasem każdy ma potrzebę oczyszczenia siebie, swojej duszy.
Płacz na to pozwala.


Mnie pomoga.
Kiedy po raz kolejny spadam na samo dno.
Kiedy po raz kolejny myślę, że już nie dam razy.
Kiedy już dosłownie nie mam siły kolejny raz.
Płacz uzdrawia.
Twój żal, gorycz, ból, wściekłość, wypływają z ciebie wraz z nim.

Uważam, że my dorośli możemy uczyć się od dzieci bardzo wielu rzeczy.
Płacz jest jedną z nich.
Dziecko popłacze sobie i mu przejdzie.
Bądź jak dziecko.
Popłacz sobie, oczyść się, wylej to z siebie.
Następnie wstań.
Pomyśl czemu Twoje porażki mogą służyć, czego znów mogą Cię nauczyć.

A następnie spróbuj raz jeszcze.

Bo podobno
"można osiągnąć wszystko, ale nie wszystko na raz".

Raz jeszcze.
---> zodiakalny baran, który nigdy nie odpuszcza.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz