Czego szukasz...?

główne menu

BTemplates.com

poniedziałek, 18 września 2017

Gdzie zaczyna się życie? Jak być szczęśliwym?

Prawie codziennie odpisuję na różne meile od osób z zaburzeniami odżywiania, z problemami osobowościowymi, rodzinnymi i różnymi innymi...

I zastanawiam się w takich momentach czym sobie zasłużyłam na takie zaufanie od tych wszystkich osób, od Was, od Ciebie.

W każdym razie dziękuję Ci.
Dziękuję, że tu jesteś, czytasz i dzielisz się ze mną tym wszystkim.


Zawsze pisząc posty, mam nadzieję, że czyta go jakaś moja bratnia dusza- i do takich osób też piszę moje posty.
I choć wiem, że może czytać to każdy, to i tak wierzę, że moje słowa trafią do właściwych osób.
A krytyka, czy liczenie się z tym,  że ludzie będą wiedzieli więcej o mnie, niż ja o nich- no cóż, trudno.
Jestem tutaj przede wszystkim po to, by pomóc ludziom, którym mogę pomóc.
I w sumie tylko tyle się dla mnie liczy.

A dzisiaj chciałabym Ci opowiedzieć o czymś, co moim zdaniem jest fundamentem do pomocy sobie.
Fundament do budowania swojego życia...






Wybaczenie.

Często odpisując na Wasze meile, piszę:
Czasem na myśl o pewnych rzeczach brakuje nam powietrza w płucach... mamy wtedy ochotę zamieść wszystko pod dywan, wrócić do swojego życia jak gdyby nigdy nic... wrócić do żalu, bólu, smutku i... nieszczęścia. [...]

Czasem pojawia się taka myśl, która mówi o zmianie, o podjęciu jakichś działań, decyzji, nowych wyzwań, które mówią Ci, że powinnaś coś zmienić, coś odciąć- w końcu.
Te myśli są bardzo niebezpieczne...
Bo Ty bardzo się ich boisz.

Czekasz.

Oczekujesz swojego księcia na białym koniu, który przyjedzie po ciebie i w końcu się o Ciebie zatroszczy. Czekasz, aż w końcu ktoś się Tobą zainteresuje, zobaczy, że coś (do cholery!!) jest nie tak z Twoim życiem i że Ty potrzebujesz pomocy.
Bo przecież samą o nią nie poprosisz. (Nawet mowy nie ma, przecież nic Ci nie jest, a Ty jesteś zbyt silna...)

Czekasz.

Oczekujesz latami. Żyjesz w swojej szarości i ciągle masz tę nadzieję, że w końcu coś się zmieni, odmieni... jakoś.
I jakoś ciągle nic się nie zmienia.
Nikt się nie pojawia.
Nikt Cię nie ratuje.
Nikt nawet nie pyta jak się czujesz.


A sama siebie czasem o to pytasz?



Słyszałaś kiedyś o teorii luster?
To taka teoria, która mówi, że słyszymy, to o czym sami myślimy. 
Czy też słyszymy od innych na swój temat to, co sami o sobie myślimy.


Kiedy np masz dobry dzień i myślisz o sobie, że ślicznie dziś wyglądasz, promieniejesz radością od środka- bardzo szybko usłyszysz, że ślicznie dziś wyglądasz, 
czy coś w tym stylu.
W drugą stronę działa to tak samo.
Więc przestań myśleć, że jesteś gruba.


Nie wiem, czy jesteś osobą wierzącą, ale dzisiaj, kiedy piszę tego posta, jest niedziela i piękne czytanie w Ewangelii.
Słyszymy w nim jak jeden z uczniów Jezusa pyta go, czy musi wybaczać aż 7 razy (w momencie, kiedy ktoś go zranił, skrzywdził, zawiódł)- w czasach pisania Pisma św 7 oznaczało tyle samo, co "zawsze".
Jezus odpowiada mu na te słowa, że nie- oczywiście, że nie 7, lecz 77 razy.
Zawsze razy zaawsze.



Wybaczaj zawsze.






Czytałam jakiś czas temu niesamowitą książkę. Absolutnie niesamowitą..
Pewnie nie wpadła w moje ręce przypadkiem...

W każdym razie, książka ta ma tytuł "Potęga miłości". Opowiada historię zagubionej dziewczyny, absolutnie zaplątanej w okropieństwa i brudy tego świata, na drodze której pewnego dnia pojawia się mężczyzna który zakochuje się w niej "od pierwszego wejrzenia" i walczy o jej serce... a ona odpycha go za każdym razem.
Kocha ją całym sobą, całym sercem, całym swoim tchnieniem i robi dla niej wszystko, kiedy ona rujnuje wszystko kim jest, rani, zadaje ból, rozszarpuje jego serce.
On do niej wraca.
I tak za każdym razem.
Bez względu na słowa, których ona użyje, bez względu jak podle się nie zachowa... on ciągle ją kocha.
Ciągle wraca.
I ciągle wierzy.

Ona go rani, odpycha, mówi, że go nie chce i odtrąca.
On do niej wraca, kocha i wybacza- choć ona tego wybaczenia wcale nie potrzebuje, wcale go nie chce.
I może pojawia się w głowie pytanie:
Czy można wybaczyć komuś, kto nie chce wybaczenia?
-Można.


Nie będę Ci opowiadać jak skończyła się ta książka, bo nie chcę spojlerować, przeczytaj jeśli masz ochotę. Ja polecam całym sercem ;)





Czemu w ogóle poruszam temat tej książki?
Bo opowiada ona o tym, o czym ja poniekąd chcę poopowiadać Tobie.

W "potędze miłości" chodzi głównie o miłość- absolutnie piękną i pełną oddania, ale jest w niej też kilka innych punktów zaczepienia...

Właśnie to wybaczenie, o którym wspomniałam chwilę temu.
Właśnie to wybaczenie, o którym słyszymy w dzisiejszej Ewangelii.
I właśnie to wybaczenie, które musisz najpierw odnaleźć w sobie, byś mogła je oddać światu, byś miała szansę być szczęśliwa i by pozytywna energia, którą będziesz wysyłać, mogła do Ciebie wracać, jak w teorii luster.


Właściwie wybaczenie to podstawa wszystkiego.
To taka skała, bez której wszystko się zawali.
Wybaczenie, które daje siłę do stawiania czoła codzienności i problemom, przez które musimy przechodzić...

Kiedy dostaję od Was meile, często czytam o tym jak zranił Was ktoś w przeszłości i w ten sposób zaczęły się wszystkie problemy związane z zaburzeniami.
Czasem czytam o okropnym Ojcu, czasem o chęci przypodobania się chłopakowi...
A czasem o autorce meiala, która czuła się sama, samotna i choć często była wsród innych ludzi, bo miała rodzinę, przyjaciół, chłopaka, to wpadła w to "coś" niewiadomo jak i niewiadomo po co... A chciała tylko schudnąć.



-Ola, jak mam sobie z tym poradzić? 
-Ola, co mam robić?
-Chciałabym, ale zmiana życia jest taka trudna..
-Nie wiem, co mogę zrobić, bo to wszystko mnie blokuje, cały czas mam tamten obraz z przeszłości...
-Byłam taka głupia, dzisiaj nigdy bym w to nie weszła..
-wolałabym być grubsza i szczęśliwa, niż żyć w tym co mam teraz z chorą głową.



Kilka przykładów sformułowań, które czytam.
I wiesz co?
Mówiłam dokładnie tak samo przez lata.



Kiedyś myślałam, że to wszystko, co się wydarzyło to wina kogoś drugiego, albo nawet dwóch osób...
Kiedyś myślałam, że to wszystko to moja wina i że byłam bardzo, bardzo głupia... bo chciałam zyskać jakąś sympatię w oczach ludzi przez wygląd, bo chciałam na tym budować swoją pewność siebie.
I miałam takie poczucie, że to, co mi się przydarzyło to prawdziwy koszmar, a ja musiałam przechodzić przez piekło.
I to sama.
Jak?


Robienie tutaj z siebie bohaterki nie ma sensu.
Ale wstydzenie się swojej przeszłości, również.
Tak samo jak myślenie o niej.


Wiesz, kiedy ktoś pyta mnie czy mówienie o tym, co było jest dla mnie trudne, czy wywołuje we mnie jakieś okropne emocje i tak dalej- odpowiadam, że nie.
Czasem ludzie mi nie wierzą, no ale cóż, na prawdę tak jest.
A wiesz czemu?

Bo sobie wybaczyłam.
Wybaczyłam sobie dokładnie wszystko to, przez co musiałam przejść, co sobie zrobiłam, jak siebie skrzywdziłam.
Wybaczyłam również wszystkim tym, którzy w jakiś sposób mnie zranili, i których (jak pisałam powyżej) w jakiś sposób obwiniałam o to, co mi się przytrafiło.
Czy oni o tym wiedzą?
Nigdy tego ode mnie nie usłyszeli, bo uważam, że nie ma takiej potrzeby.
To było potrzebne mnie, nie im.












Życie czasem potrafi być trudne, ale wiesz, nauczyłam się, że bardzo często my sami je sobie takim tworzymy. Czasem nie mamy wpływu na pewne rzeczy, natomiast w wielu sytuacjach już tak...



Moja kochana, dzisiaj, kiedy publikuję tego posta mamy poniedziałek-  poniedziałek, który może być początkiem Twojego nowego życia.
Takiego życia zbudowanego na skale. Od nowa. Od początku. Od zera.
Takiego życia zbudowanego od zaakceptowania tego wszystkiego, co było, a następnie wybaczenia- sobie i wszystkim innym, którzy Ciebie zranili.

Bo prawda jest taka, że jeśli Ty sama nie zatroszczysz się o siebie, nie weźmiesz w pewnym momencie swojego własnego życia w swoje własne ręce, to możesz tak czekać i czekać, i czekać, i czekać...
Ja tak czekałam... Ale mój Michał Ozeasz (jak w "Potędze miłości") nigdy się nie pojawił. Sama musiałam stawić czoła temu wszystkiemu.
I stawiłam.
Skąd wzięłam tę siłę?
Nie wiem.
Wiem jednak, że Tylko i wyłącznie TY możesz zmienić coś w swoim życiu.
Bo wiesz jak to jest, jak w samolocie- najpierw zakładamy maskę sobie, potem swojemu dziecku.
Najpierw musisz zatroszczyć się o siebie, potem o wszystkich innych.




Wymaż tę kreskę, którą już na sobie postawiłaś.
I pokaż samej sobie, że możesz.
Bo możesz.


Ja ciebie wierzę.
I kibicuję z całych sił.


Pozdrawiam Cię ciepło.
Ściskam, całuję i do zobaczenia na YouTube, lub do usłyszenia tutaj ❤❤❤<3 p="">
Ola


2 komentarze: